Wrócił do klubu po prawie jedenastu latach, zastępując Wojciecha Figurskiego, osobę, która włożyła ogromny wkład w odbudowę Jezioraka. Prowadził z sukcesami zespoły II i III ligowe, a teraz jest szkoleniowcem Jezioraka. Tą osobą jest Wojciech Tarnowski, który przyjechał do Iławy latem 1991 roku, miał zostać rok, a został na całe życie. Zapraszamy do przeczytania wywiadu rzeka z trenerem Iławskiego Klubu Sportowego „Jeziorak”.
Karol Synowiec:
Witam bardzo serdecznie w imieniu czytelników, naszym rozmówcą jest trener Wojciech Tarnowski, szkoleniowiec pierwszej drużyny Jezioraka Iława.
Wojciech Tarnowski:
Dzień dobry.
Witamy po przerwie, za nami runda jesienna, już za chwilę wspólnie z naszymi rodzinami będziemy obchodzić Święta Bożego Narodzenia. Chciałbym zapytać się na wstępie o to, jak po blisko jedenastoletniej przerwie odnalazł się trener w Jezioraku. Podczas trenera nieobecności w klubie, wydarzyło się w historii bardzo dużo. Dużo złego, a jeszcze więcej dobrego…
No tak, po licznych zawirowaniach związanych z taką zwykłą egzystencją klubu na piłkarskiej, wojewódzkiej mapie, udało się uratować coś, czego nie można było stracić. Nie chciałbym nikogo pominąć, ale Andrzejowi Sobiechowi jako Prezesowi Klubu i trenerowi Wojtkowi Figurskiemu to po prostu wyszło.
Pochodzi pan z Korsz, jest wychowankiem MKS-u. Grał między innymi w Stomilu Olsztyn. Jak wspomina trener tamten czas, a także późniejszą karierę w Jezioraku? To były złote lata Iławskiego Klubu Sportowego.
Do Iławy i Jezioraka trafiłem w lipcu 1991 roku razem ze Sławkiem Przytułą. Ja ze Stomilu, on z Wisły Kraków. No i wspólnie cieszyliśmy się ze wszystkich sukcesów naszego klubu: ćwierćfinału Pucharu Polski, awans do ówczesnej II ligi. Radocha była. No i ekipa niezła.
Co się stało takiego, że pan postanowił zostać na stałe w Iławie? Kibice również są zaciekawieni, skąd wziął się pseudonim „Tina”.
W Iławie zostać miałem rok, a mieszkam do dzisiaj. Ta Tina przyjechała za mną z Olsztyna. Mój kolega ze Stomilu Ireneusz Waćkowski skojarzył Tinę Turner z ….Tarnowskim i tak zostało na lata. Nawet mój syn Szymon przejął taką dziwną ksywką po tacie.
W roku 2003 został pan pierwszym trenerem Jezioraka, a w sezonie 2005/2006 pańscy piłkarze awansowali do III ligi. Był to sezon, który na stałe zapadł kibicom w pamięci. Graliśmy z mniejszym, bądź większym powodzeniem w „starej” III lidze, po meczu z ŁKS Łomża, który wówczas taranem wdarł się na zaplecze ekstraklasy, zrezygnował pan ze sprawowanej funkcji. Jak po tylu latach wspomina trener tamten czas? Pamiętam znakomite mecze kontrolne, w tym mecz z Wisłą Płock, w której grali tacy zawodnicy jak Sławomir Peszko, czy Ireneusz Jeleń…
I … Arkadiusz Klimek, wychowanek Klubu i mój serdeczny przyjaciel. Tak, po przegranym meczu w Iławie 0:3 z Łomżą w Iławie podałem się do dyspozycji Zarządu. Niestety, także moim następcom nie udało się uratować drużyny przed spadkiem. To trudne czasy były w dziejach Klubu.
W czerwcu 2009 roku powrócił pan do Jezioraka, zastępując nieżyjącego już niestety Andrzeja Błaszkowskiego. Drużyna pod pana wodzą wygrała baraże, dzięki czemu utrzymała się w II lidze. Po tym sezonie było już tylko lepiej, również znakomite serie meczów bez porażek. Wyliczyłem, że w siedmiu, a także aż w trzynastu meczach z rzędu nie doznaliśmy porażki. Znakomite serie. Pracował trener w klubie do grudnia 2010 roku, później droga trenera i klubu się rozeszła.
Czerwiec 2009 roku to wyjątkowy okres: awans z drużyną Motoru Lubawa do III ligi i jednocześnie udane, zwycięskie baraże z drużyną Jezioraka z Hutnikiem Kraków o udział w rozgrywkach II ligi. No i jesień niezła: zwycięstwa ze Stalą w Rzeszowie, GKS Jastrzębie i Świtem w Iławie. Zakończyliśmy na 9 miejscu. Prawie wszyscy nasi: Stanicha, Zakier, Mały, Święty, Czarek Ruczyński, Kowal, Rzeźnik, Ryba, Dymas, Kuci, Drzystek, Klimek, Remi, Rodzyn, Krzysiu Kressin, Wąski, Figur i inni. Dumny z nich byłem! Zazdrościli mi ich inni trenerzy!
Po odejściu z klubu, który wówczas zaczynał przeżywać poważne problemy, wiosną związał się pan ze Startem Działdowo, w którym spędził trener dwa i pół sezonu, w tym czasie udało się wygrać III ligę.
No tak, wspaniali ludzie z Zarządu, zawodnicy, ale środków zabrakło, aby w tej II lidze zagrać. Concordia zagrała za nas.
Udanie pod pańskim nadzorem funkcjonowały również drużyny Sokoła Ostróda, Drwęcy Nowe Miasto i GKS Wikielec. Z tym ostatnim w sposób fenomenalny udało się awansować do III ligi.
No cóż, sukces lub jego brak to ludzie.
Na przełomie sierpnia i września dostał pan propozycję objęcia stanowiska pierwszego trenera, po tym, jak zarząd klubu rozwiązał umowę z Wojciechem Figurskim. Jakie były początki, co było największym problemem?
Najważniejsze było to, aby przekonać zespół do nowej taktyki, wdrożyć ją i próbować zdobywać punkty.
Jak trener chciałby podsumować zakończoną już rundę? Co stanowiło największy problem?
Na pewno czujemy niedosyt, gdyż mogliśmy, a nawet powinniśmy, zdobyć kilka punktów więcej w meczach przegranych bądź zremisowanych. Kontuzje, kartki, sprawy zawodowe, sytuacje losowe to fakt. Nie możemy się jednak tym zasłaniać – to tylko IV liga i każdy musi się z tym mierzyć.
W styczniu drużyna rozpocznie okres przygotowawczy, czy trener może odsłonić rąbka tajemnicy? O odejściach już wiemy, ale jakich zawodników przymierza trener do zespołu? Możemy podać jakieś konkretne nazwiska, czy ograniczymy się do konkretnych pozycji na boisku?
0 odejściu zawodnika z drużyny dowiadujemy się w ciągu paru chwil. Pozyskanie nowego to kwestia czasami kilku dni, tygodni. Poczekajmy.
Słowem zakończenia chciałbym podziękować za wyczerpującą rozmowę, życząc przygotowań, które będą bardzo owocne podczas rundy rewanżowej. Również życzę zdrowych, wesołych świąt Bożego Narodzenia i udanego nowego, 2022 roku!
Dziękuję, pozdrawiam wszystkich kibiców!
Autor: Karol Synowiec