Zmarł Maciej Zdanowicz. “Żegnaj, Redaktorze Maćku!”

Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Macieja Zdanowicza (45 l.), wieloletniego dziennikarza sportowego i kibica Jezioraka Iława. Koledzy Maćka z redakcji Gazety Olsztyńskiej napisali wspomnieniowy artykuł o Nim.
 
Maciek Zdanowicz przez wiele lat był iławskim współpracownikiem „Gazety Olsztyńskiej”. Co nie przeszkadzało mu jednak dość często bywać w redakcji w Olsztynie, gdzie – jak na pasjonata sportu przystało – niemal od progu „rzucał się” na zwykłą, codzienną robotę redakcyjną. Robił to, co akurat trzeba było zrobić, pisał o tym, o czym innym nie zawsze chciało się pisać. Maćkowi chciało się zawsze… Był gościem solidnym do bólu. Był sobą. O sporcie, a już szczególnie o piłce nożnej, rozprawiał z wielką powagą, tak, jak by to była najważniejsza rzecz na świecie. Omawiał mecze, warianty, liczył punkty, prześwietlał tabele, spekulował… Mógł to robić godzinami…
 
Cierpiał na przeróżne choroby, ale nigdy się nie skarżył. Na swój sposób – w dużej mierze dopiero dzisiaj widzimy to wyraźniej – Maciek nam imponował. Bo często to, co dla nas leżało po prostu na podłodze, dla niego wisiało wysoko pod sufitem. A On się pod ten sufit wdrapywał i sięgał po to, co wydawało się nieosiągalne.
 
Przez ostatnie lata nie był już w stanie działać tak aktywnie, jak by tego chciał, ale On i Jego rodzina i tak niezmiennie pomagali nam przy corocznym Plebiscycie na Najpopularniejszych Sportowców Warmii i Mazur. I to jeszcze jak pomagali: skrupulatnie licząc kupon po kuponie, punkt po punkcie… Wszystko to szło w tysiące i dziesiątki tysięcy kuponów, ale Maciek był nie do zdarcia. Brał tę swoją słynną lupę, liczył, dodawał i z wypiekami na twarzy emocjonował się każdą zmianą w dziesiątce laureatów. A tak poza wszystkim: Maciek był bardzo porządnym człowiekiem, takim, z jakich powinno się składać społeczeństwo. I takim na pewno Go zapamiętamy.
O Maćku Zdanowiczu opowiada jeden z Jego kolegów z olsztyńskiej redakcji. – Od jakiegoś czasu zdrowie już nie pozwalało Mu odwiedzać nas w Olsztynie. Ale od czego są telefony… – mówi Piotr Sucharzewski z działu sportowego „GO”. – Ostatni raz rozmawialiśmy chyba gdzieś tak ze trzy miesiące temu. A ze strony Maćka ten dialog wyglądał tak, jak zwykle. Czyli mniej więcej tak: „No, cześć. Jak tam ci twoi siatkarze? Z kim oni teraz grają? Z Będzinem? To pewnie będą trzy punkty, ale potem jest chyba Kędzierzyn i Rzeszów, co? To powiem ci, że jak zdobędą w tych meczach jeden punkt, to będzie dobrze. A jak tam twoje dziewczyny? Ile one mają lat? Już tyle? No, dobra, będę kończył…”. I to był cały Maciek: przede wszystkim zaprzysięgły fan sportu, od którego zaczynał każdą rozmowę, ale też porządny, miły facet, który mimo że w życiu nie widział na oczy mojej powiększonej rodziny, nigdy nie zapomniał o nią zapytać…
 
W podobnym tonie wspomina naszego wspólnego Kolegę także były szef działu sportowego „Gazety Olsztyńskiej”. – Jeśli gdzieś tam rzeczywiście ktoś liczy dobre uczynki, to – bez fałszywej skromności – ten dobry uczynek rzeczywiście powinienem mieć zaliczony. Umożliwiłem Maćkowi Zdanowiczowi pisanie do „GO” – opowiada Paweł Jarząbek. – Maciek został dziennikarzem i był z tego bardzo, bardzo dumny. Starał się niebywale, mimo oczywistych ograniczeń spowodowanych problemami ze zdrowiem. Łapczywie przyjaźnił się ze sportem, tak jak łapczywie chciał po prostu normalnie żyć, cieszyć się zwykłymi życiowymi doznaniami. Chciał tylko być jak wszyscy inni. Kochał sport i myślę, że sport pomógł mu ciekawie przeżyć życie. Szkoda tylko, że było to życie za krótkie…
Żegnaj, Redaktorze Maćku!
 
Zbigniew Szymula / Gazeta Olsztyńska
 
zdjęcie: archiwum Gazety Olsztyńskiej
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej.
Akceptuje
Więcej informacji